czwartek, 4 listopada 2010

WAW-FCO-DOH-BKK;DMK-HKT-DMK:BKK-DOH-FCO-WAW

WAW-FCO/Airbus A320/Wizz Air/17.08.2010

Swoją podróż do Tajlandii zacząłem na lotnisku Warszawa Okęcie, skąd odbyłem swój pierwszy lot do Rzymu, odprawę oraz boarding przeszedłem sprawnie i szybko jednak wystartowaliśmy z ok. 30minutowym opóźnieniem ze względu na remont pasa i duże kolejki do startu jak i do lądowania. Sam lot był bez większych przygód, nie kołysało a większość czasu lecieliśmy przy bezchmurnej pogodzie, lądowanie było bardzo gładkie oraz oczywiście z gromkimi brawami. Po wyjściu z samolotu, udaliśmy się do autobusu który zawiózł nas do terminala  gdzie odebraliśmy swój bagaż

FCO-DOH/Airbus A330-200/Qatar Airways/17.08.2010

Po odebraniu bagażu, przyszedł moment na który czekałem tak długo- pierwszy lot samolotem szerokokadłubowym oraz  liniami Qatar Airways. Po wejściu do samolotu przez rękaw od razu byłem w szoku, samolot był dla mnie przestronny, szeroki udałem się na swoje miejsce, przechodząc przez pierwszą oraz biznes klasę. Po długim i powolnym kołowaniu, przyszedł czas na start! Rozpędzaliśmy się długo, tocząc się po pasie z co raz większą prędkością, podczas startu odczułem wielką różnice pomiędzy małym a dużym samolotem, w Airbusie A330 było dużo mniej odczuwalne nabieranie wysokości, prędkości, chowanie podwozia i klap było dużo cichsze niż w A320 czy 737. Lot przebiegał dosyć spokojnie, po zgaśnięciu kontrolki „zapiąć pasy” stewardessy rozniosły ciepłe ręczniczki do wytarcia twarzy oraz menu. Zamówiłem kurczaka z ziemniakami do którego dostałem jeszcze bułkę, masło ,batonika ,gumę do żucia, suchary i kilka innych drobiazgów Jedzenie ku mojemu zaskoczeniu było bardzo smaczne i można było się nim najeść.  Po zjedzeniu, przyszedł czas na zapoznanie się z systemem rozrywki (oryx) który jak się okazało był bardzo bogaty w muzykę, najnowsze filmy oraz kilka dosyć wciągających gier. Przez cały lot troskliwą opieką otaczały nas Stewardessy pytając czy życzymy sobie coś do picia czy nie chcemy dokładki. Obsługa była naprawdę na 6 z wielkim plusem. Sam lot, trwał ok. 5,5h. Zniżanie było wolne i niemalże nieodczuwalne. Lądowanie gładkie, kołowanie krótkie po czym przyszedł czas na rozstanie się z załogą i opuszczenie samolotu. Qatar przywitał nas bardzo gorąco, temperatura na zewnątrz wynosiła 44stopnie, szybko więc uciekłem do autobusu. Przejażdżka była dosyć długa, przejechaliśmy niemal że całe lotnisko, co chwile przez okno widziałem a to 340, 777,330 głównie Qatarskich linni. Czas, który dzielił nas do lotu do BKK wynosił ok. 8h jako że byliśmy już zmęczeni udaliśmy się na ławki gdzie próbowaliśmy zasnąć, niestety ławki były mało wygodne, trudno było się na nich ułożyć w wygodną do snu pozycje. Udaliśmy się więc na długi spacer po duty free oraz do palarni. Na trzy godziny przed odlotem dołączyła do nas moja siostra- Ahh jak miło było ją zobaczyć po ok. półrocznej przerwie….


DOH-BKK/Qatar Airways/Boeing 777-300 A7-BAI/18.08.2010

Moje marzenie wreszcie się spełniło!  Po 8 godzinach oczekiwania udaliśmy się wspólnie do gateu by tam przejechać autobusem do naszego 777! Jechaliśmy dosyć krótko, ponieważ nasz samolot był postawiony pod samym terminalem, po wyjściu z autobusu oczom moim ukazał się wielki, masywny 777… Rzeczą która mnie zafascynowała najbardziej był ogrom jego silników. Po „nacieszeniu oczu” podążyliśmy do przednich drzwi, po wejściu do samolotu znowu spacerek do miejsc przy skrzydle. Jako że LF był mały każdy z nas zajął sobie od razu cały rząd. Kołowanie było dosyć długie, po ponad 10 minutach wjechaliśmy na pas, nasz samolot nabrał mocy po czym wzbiliśmy się w powietrze. Oczom moim ukazało się piękne wybrzeże oraz lazurowa woda zatoki perskiej. Byłem już bardzo zmęczony, udałem się więc od razu po starcie do snu. Dostałem naklejkę, by nie budzono mnie na śniadanie. Rozpakowałem swój „Zestaw śpiocha” rozłożyłem się na trzech miejscach, założyłem opaskę na oczy oraz przykryłem się kocykiem po czym szybko zasnąłem. Obudziłem się ok. 3h przed lądowaniem, w tym czasie stewy rozdawały kanapki z kurczakiem, niestety nie były one zbyt dobre (mocno przyprawione)  do tego zamówiłem sobie dwie puszki napoju „Ginger ale” lot w większości czasu odbywał się w chmurach więc niestety nic zobaczyć nie mogłem. Zniżanie rozpoczęło się dosyć późno, było ono równie nie odczuwalne jak w przypadku A330. Lądowanie gładkie, kołowanie dosyć krótkie! Oczywiście po zjechaniu z pasa większość ludzi rzuciła się do półek jak by nie wiadomo gdzie im się śpieszyło, nigdy nie rozumiałem takich ludzi. Po zatrzymaniu, opuściliśmy nasz samolot po czym udaliśmy się kupić wizę. Wszystkie procedury przeszliśmy sprawnie i szybko.

Pobyt w BKK:

Po wyjściu z terminala, udaliśmy się na postój taksówek z skąd odjechaliśmy do naszego hotelu Tivoli.
Jako że długość naszego pobytu w Bangkoku to zaledwie 2 dni udaliśmy się jeszcze tego samego dnia na wycieczkę po mieście. Ceny w Bangkoku nie są wysoki, udaliśmy się do restauracji gdzie jedząc ryż z kurczakiem a na deser kokos prosto z drzewa przyglądaliśmy się tętniącej życiem ulicy. Po krótkim spacerze między straganami znaleźliśmy dosyć ciekawe stoisko z „przekąskami” można było tu nabyć  prażone robaki, ja osobiście zdecydowałem się spróbować skorpiona oraz mrówek. Smak był dosyć charakterystyczny i nawet dobry! Bez trudu przechodziło mi przez gardło. Następnie udaliśmy się do biura turystycznego, gdzie wykupiliśmy wycieczkę po świątyniach na następny dzień. Wróciliśmy do hotelu po czym udaliśmy się do snu, wszyscy spali jak zabici- zmęczenie dawało się we znaki.
Następnego dnia udaliśmy się na wycieczkę (nie będę opisywał, zdjęcia powinny wystarczyć)
Po powrocie, udaliśmy się na zakupy by od razu kupić pamiątki, nie chcieliśmy tego odkładać na ostatnią chwile, wiadomo jak to z czasem bywa. Po zakupach udaliśmy się do hotelu gdzie spędziliśmy kolejną noc. Dnia następnego przyszedł czas opuszczenia Bangkoku, przed tym jednak udaliśmy się na zwiedzanie największej świątyni w mieście! Po powrocie, zabraliśmy bagaże po czym wsiedliśmy w taksówkę i pojechaliśmy na lotnisko- tym razem Don Muang.







DMK-HKT/One-Two go/MD-82 HS-OME/20.08.2010

Wyprawę na Phuket, rozpoczęliśmy na lotnisku DMK. Wstawiliśmy się 2h przed odlotem, po szybkiej odprawie udaliśmy się na zwiedzanie terminala. Boarding zaczął się 30min przed odlotem. Do naszego MD weszliśmy przez rękaw. Sam samolot w środku jest dosyć wąski i długi. Mimo swojego wieku nie był on bardzo zniszczony. Lot trwał 1,5h nad malowniczymi wysepkami. Zniżanie już było dużo bardziej odczuwalne, uszy zatykały mi się co chwile. Kołysało na prawo i lewo zrobiliśmy duży zakręt i wylądowaliśmy z nad lądu. Phuket przywitało nas słoneczną pogodą, szybko opuściliśmy samolot oraz lotnisko. Udaliśmy się busem do naszego hotelu oddalonego o ok. 1,5h jazdy busem od lotniska. Naszym miejscem zamieszkania był hotel Kata Palm Resort, ulokowany na „Kata Beach”.

Phuket&Phi Phi:


HKT-DMK/One-Two Go/MD-82 HS-OME/31.08.2010

I przyszedł czas na powrót do domu, na lotnisko Phuket przyjechaliśmy na dwie godziny przed odlotem, odprawa była szybka i w miarę sprawna, sam lot opóźniony był o 30min z powodu złych warunków pogodowych, po wejściu do samolotu zostaliśmy przeproszeni za opóźnienie, 10min później zaczęliśmy kołowanie, trwało ono najwyżej 5min. Start odbył się  w kierunku morza. Podczas przelatywania przez chmury, samolotem trochę pokołysało. Po wyłączeniu kontrolki „zapiąć pasy” załoga rozniosła orzeszki oraz coś do picia (do wyboru: Coca Cola,Sprite,Fanta,Kawa,Herbata,Woda) po godzinie lotu zaczęliśmy zniżanie na lotnisko. Oczom moim ukazał się Bangkok, zakręt o 180 stopni i jesteśmy na prostej. Po wylądowaniu zapytałem o możliwość odwiedzenia „Biura”. Nie było z tym najmniejszych problemów. Szybko pożegnałem się z załogą i po wyjściu z kokpitu udaliśmy się po bagaż który już na nas czekał. Jako że następny lot odbywał się z lotniska Suvarnabhumi musieliśmy przejechać przez cały Bangkok. Trwało to ok. 2h.

BKK-DOH/Boeing 777-300/Qatar Airways 31.08.2010
Na lotnisku byliśmy na 3h przed planowanym odlotem, lotnisko w Bangkoku jest naprawdę potężne, lecz dobrze oznakowane i nie było najmniejszych problemów by znaleźć nasz check In. Odprawiliśmy się szybko, bagaż mój i mamy został nadany od razu do Rzymu a siostry do Doha. Potem przeszliśmy do kontroli paszportowej, kolejka dosyć krótka. Zrobiono nam jeszcze zdjęcia i po kilkudziesięciu minutach znaleźliśmy się w Duty Free. Następnie udaliśmy się do Burger Kinga by tam coś przekąsić. Po zjedzeniu, szybko udaliśmy się w kierunku bramki do samolotu, boarding oczywiście był przez rękaw. Kołowanie baaardzo długie, po 20min wjeżdżamy na pas i startujemy! Po wejściu na wysokość przelotową stewardessy rozniosły ręczniczki do wytarcia rąk oraz twarzy, następnie otrzymaliśmy naklejki które dotyczyły budzenia nas na posiłek. Jako że nie zamierzałem przespać mojego wymarzonego lotu nie skorzystałem z żadnej. Do jedzenia był kurczak z ziemniakami, do tego kilka innych drobiazgów oraz oczywiście picie. Podczas posiłku usłyszałem znajomy język! To Polacy! Jednak moja radość trwała dosyć krótko, po alkoholu byli oni niestety bardzo awanturni i zaczepni.
Ich dialog wyglądał mniej więcej tak:
- *****, ***** ****
-****:  **** ******
Po zjedzeniu postanowiłem znowu przejrzeć system rozrywki, który był trochę uboższy niż w 330.
Po 6h lotu rozpoczęliśmy zniżanie, wylądowaliśmy gładko. Kołowanie było dosyć krótkie lecz znów na jakieś odległe od terminala miejsce. Żegnam się z moim ukochanym 777. Gdy wyszedłem z samolotu myślałem że zasłabnę! Temperatura znów wynosiła ponad 40stopni, dziwie się że w takim cieple człowiek potrafi funkcjonować. Szybko znalazłem schronienie przed gorącem w autobusie. Znowu ponad 10 minutowa wycieczka po lotnisku. Wreszcie dojechaliśmy pod terminal. Nadszedł moment rozstania, my poszliśmy w stronę tranzytu a siostra do kontroli i do wyjścia.

DOH-FCO/Airbus A330-200/Qatar Airways/A7-ACI/ 01.09.2010

Po kilku godzinach w Doha, udaliśmy się w ostatnią cześć podróży linniami Qatar Airways, Doha-Rzym. Lot trwał 5h, po starcie poszliśmy spać, obudziliśmy się po 2 godzinach akurat wtedy gdy stewardessy zaczęły serwować jedzenie. Z racji tego że głodni nie byliśmy, podziękowaliśmy. Zamówiliśmy więc coś do picia, okryliśmy się kocykami (klimatyzacja mocno dawała się we znaki) i poszliśmy spać dalej. Stewardessy obudziły nas tuż przed samym lądowaniem. Za oknem podziwiałem malowniczy wschód słońca…

FCO-WAW/Airbus A320/Wizz Air/ 01.09.2010

Ostatni etap naszej podróży,  lot opóźniony, na lotnisku wielki bałagan i harmider, otwarte były dwa check  In-y które w tym samym czasie odprawiały pasażerów do Warszawy i do Cluj. Mieliśmy problem z wachlarzem który kupiliśmy jeszcze w Bangkoku. Nie mieścił się on nawet w bagażu do nadania, pani przy odprawie powiedziała żebyśmy spróbowali z nim przejść razem z  bagażem podręcznym. Udało się! Cudem, nasz wachlarz znalazł się w samolocie. Lot był bez przygód, lądowanie w wielkiej strudze deszczu. Bagaż wyjechał szybko, przed terminalem czekał już brat. Udaliśmy się do domu…

Dziękuje wszystkim tym którzy dotrwali do końca.
Pozdrawiam, Kuba

2 komentarze:

  1. Świetna relacja, bardzo ciekawa i szczegółowa :-)
    Fajne foty! Przeczytałem z zainteresowaniem.

    Pozdrawiam!
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
  2. Bardzo fajna relacja, ładne zdjęcia.
    Czekam na kolejne :)
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń